Na pracę w muzeum składa się wiele mniej lub bardziej kojarzonych z tą profesją zadań. Do grona najprzyjemniejszych z nich można zaliczyć spotkania ze świadkami historii.
Kilka dni temu przeprowadziliśmy wywiad z Panem Witoldem Gadomskim – osobą związana z regionalną (zwłaszcza trzcianecką) oświatą i sportem. W roku 1975 Witold Gadomski został dyrektorem (będącej w budowie) Szkoły Podstawowej nr 3. Jak się okazało było to zadanie wyjątkowo wymagające – oficjele otwarcie szkoły miało nastąpić 21 sierpnia, a w lipcu wnętrze nadal wyglądało jak plac budowy. Niemniej dzięki wysiłkowi mieszkańców udało się ze wszystkim zdążyć. Zaangażowanie lokalnej społeczności w budowę szkoły ukazuje pewna historia, którą opowiedział nam pan Witold:
Pamiętam, przywieźli z Poznania meble: ławki i szafki. Przyjechały dwa wielkie tiry i panowie z Poznania zaczęli wystawiać z nich meble na plac przy szkole – gdy skończyli odjechali. W tym samym czasie od strony Lubmoru zbliżała się wielka granatowa chmura.
Pomyślałem, czy my damy radę to wszystko schować przed deszczem do szkoły, zwłaszcza, że nie miałem ludzi do noszenia – były ze mną jedynie panie sprzątaczki, a chmura była coraz bliżej. Widząc meble, wiedziałem, że jak deszcz na nie popada, to będzie można oddać je od razu do kotłowni, bo się rozlecą.
Było po 15-stej, ludzie wracali z pracy m.in. z PNTL-u, zatrzymywałem ich i mówiłem: „Kochani pomóżcie, chociaż po jednym mebelku weźcie, to będzie uratowany”, a ludzie na to: „Panie, nie ma sprawy” po czym rzucali swoje torby, brali meble i nosili do szkoły. Zrobił się taki ruch, że musiałem koordynować całość żeby wszystko sprawnie szło – tylu ludzi się nazbierało. W pewnym momencie przechodzący obok mieszkańcy pytali „nosić” odpowiadałem „nosić” i kolejne meble trafiały na szkolny korytarz. Gdy wnosiłem dosłownie ostatnią szafkę po schodach do szkoły nastąpiło oberwanie chmury i lunęło. Zdążyliśmy – Byłem taki dumny z ludzi.
Poniżej zdjęcia miejsca, na którym powstała szkoła oraz zdjęcie z otwarcia wybudowanej już szkoły: